Tematyka monet
Zbigniew Herbert znany i nieznany

Zbigniew Herbert urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie;
zmarł 28 lipca 1998 roku w Warszawie. Studiował ekonomię, prawo
i filozofię. Jego ojciec, Bolesław, był przedwojennym bankowcem.
Przypadek sprawił, że Zbigniew Herbert w roku 1948 pracował
w gdańskim oddziale Narodowego Banku Polskiego. Zrezygnował
z pracy w momencie zapisania się na Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu.
Zbigniew Herbert – choć znany jest w Polsce i na
świecie – pozostaje człowiekiem tajemniczym. Przez
wiele lat starannie unikał bezpośredniego pisania o sobie
i epatowania swoimi przeżyciami. Dopiero w ostatnim
tomie wierszy, Epilog burzy, znajdujemy więcej wyznań
osobistych, związanych z długotrwałą chorobą, słabością
i cierpieniem, a także bardziej otwarte nawiązanie do
dzieciństwa. Badacze literatury z niemałym trudem
odszyfrowują w jego twórczości składniki biograficzne,
ukryte przed oczami czytelników. Na przykład aluzje do
utraty rodzinnego Lwowa pojawiały się już w jego wczesnej
twórczości, jak w wierszu Moje miasto (tom Hermes,
pies i gwiazda, 1957), gdzie mowa jest o „zatrzaśniętej
bramie mojego miasta”, ale sama nazwa „zrabowanego
miasta moich ojców” pojawia się dopiero pod koniec
życia. Może to świadczyć, że poeta – wygnany ze swojej
małej ojczyzny – długo i dotkliwie przeżywał narodową
i zarazem osobistą tragedię.
Osobowość Herberta była skomplikowana. W życiu
codziennym towarzyski, wesoły, skłonny do żartów –
w twórczości poważny, skupiony na sprawach ostatecznych,
a czasami patetyczny, jak w Przesłaniu Pana Cogito. Był
Europejczykiem, spadkobiercą tradycji śródziemnomorskiej,
człowiekiem pozbawionym nacjonalistycznych kompleksów
i przesądów, a jednocześnie patriotą. Jako pisarz świadomy
obywatelskich obowiązków wobec Narodu, czuł się
kustoszem pamięci pokolenia Armii Krajowej i Powstania
Warszawskiego, usuwanego po wojnie ze zbiorowej
świadomości. O swoich zabitych lub zamordowanych
rówieśnikach pisał (Prolog, tom Napis, 1969), że mu
„nieubłaganie patrzą w oczy”.
Wizerunek Herberta w oczach czytelników zmieniał
się z biegiem czasu. W latach 60. uchodził za „klasyka”
i „estetę” – poetę nawiązującego do tradycji antycznej, aby
przeciwstawić się intelektualnej, estetycznej i moralnej
marności komunizmu. Po napisaniu Pana Cogito (1974)
został patronem antykomunistycznego oporu, a w stanie
wojennym stał się wręcz „sztandarem narodowym”
– wiersze z tomu Raport z oblężonego Miasta (wydane
w Paryżu oraz w wydawnictwach podziemnych)
recytowano na nielegalnych spotkaniach literackich
w domach i w kościołach. Dla pokolenia Solidarności
był Herbert nauczycielem męstwa i dzielnego stawania
w obronie godności jednostki oraz praw wspólnoty.
Bezkompromisowa postawa obywatelska po roku
1989 doprowadziła Poetę do ostrego starcia z częścią
niegdysiejszych sojuszników. Zaczęło się sławnym
wywiadem dla Jacka Trznadla do książki Hańba domowa
(1986), w którym Herbert potępił koniunkturalizm pisarzy
zaangażowanych w stalinowską propagandę. Jego
gwałtowna publicystyka polityczna z lat 90., wyrażająca
protest przeciwko zacieraniu moralnej różnicy między
komunistycznymi aparatczykami a postawą patriotów,
naraziła Poetę na środowiskowy ostracyzm. Paradoksalnie,
nawet komuniści w PRL nigdy nie odważyli się zaatakować
Herberta tak ostro jak niektórzy członkowie dawnej opozycji,
będący u władzy w odrodzonej Ojczyźnie. Poeta gorzko
pisał, że teraz nie będzie go na „żadnym zdjęciu zbiorowym”
i dodawał sarkastycznie, że został wyklęty jak gdyby był
„wrogiem rewolucji” i zwolennikiem „wodza”, czyniąc aluzje
do stalinowskiej przeszłości niektórych adwersarzy.
Po śmierci Herberta w 1998 roku doraźne i uproszczone,
polityczne odczytywanie jego poezji straciło aktualność,
podobnie jak publicystyczne „pojedynki Pana Cogito”. Na
pierwszy plan wysunął się egzystencjalny i metafizyczny
wymiar jego poezji. Twórczość Herberta wyraża bowiem
współczucie dla kruchości świata: ludzi, zwierząt i rzeczy;
radość z trwania piękna sztuki i natury; podziw dla etycznej
dzielności – wysiłku na rzecz pomnażania dobra i piękna.
Źródłem Herbertowskiej melancholii jest przemijalność
życia i zasadnicza samotność człowieka, o czym czytamy
w wierszu Tren (poświęconym pamięci Matki). Człowiek
w poezji Herberta nie cierpi, ale – jak u starożytnych
Greków – cały jest cierpieniem. Tragizm kondycji ludzkiej
daje się oswoić jedynie poprzez sztukę, która sprzeciwia
się wyrokom historii. Historia jest dziejami zła i przemocy
– stąd egzystencjalny i historyczny pesymizm w jego
wierszach. Historia – zdaniem Poety – to walka „zbirów na
czele ogłupiałych tłumów” z prawymi i rozumnymi. Wynik
jest przesądzony, skoro ci ostatni są nieliczni.
Człowiek jest ofiarą historii, ale jeśli dzielnie podejmie
swój los – może osiągnąć wielkość. Dotyczy to zarówno
cesarza-filozofa z wiersza Do Marka Aurelego, a więc
jednostki wybitnej, która zapisała się w historii, jak też
nieznanego z imienia żołnierza z wiersza Nike która się
waha. Trudny optymizm Herberta zakłada, że mimo całego
zła świata można ocalić swoje i cudze człowieczeństwo,
pod warunkiem wzięcia odpowiedzialności za bliźnich.
Postawa solidarności – uczy Zbigniew Herbert – pozwala
przezwyciężyć egzystencjalną samotność człowieka.
Każdemu też dostępna jest wielkość. Bo chociaż nie mamy
wpływu na to, co się nam w życiu przydarza, to odpowiedź
na wyzwanie należy już całkowicie do nas. Ta właśnie
decyzja, ta świadoma odpowiedź – przekuwa przypadek
w los i tworzy człowieka.
Józef Maria Ruszar