Tematyka monet

10 zł z 1932 roku

W ciągu wielu stuleci użytkownicy pieniądza bardzo przyzwyczaili się do tego, że do ich rąk trafia moneta kruszcowa, srebrna lub złota. Ważne było dla nich też to, że srebra lub złota powinno być tyle, ile trzeba, zgodnie z nominalną wartością monety. Gdy po potopie szwedzkim obieg pieniężny w Rzeczypospolitej Obojga Narodów wypełniły miedziane szelągi i złote polskie z niewielką zawartością srebra, oburzenie było wielkie i powszechne. Niewielu wówczas rozumiało, że nasz państwowy skarb był pusty, a srebra po prostu brakowało. Potem zawsze z dużą nieufnością przyjmowano coraz popularniejszy pieniądz papierowy, nieco uspokajając się dopiero po przeczytaniu na banknocie, że można wymienić go bez ograniczeń na złote monety. W odrodzonym po zaborach państwie polskim do obiegu weszły papierowe marki polskie. Umieszczony na nich napis rodził jedynie nadzieję na przyszłość: „Państwo Polskie bierze na siebie odpowiedzialność za wymianę niniejszego biletu na przyszłą walutę polską...".

Nadzieja nadzieją, a życie szło swym wartkim nurtem. Z powodu potrzeb państwa i gospodarki konieczne okazały się olbrzymie emisje marek polskich. Ich skutkiem był przybierający na sile wzrost cen przekraczający kilkadziesiąt procent miesięcznie, czyli hiperinflacja. Marki polskie, jako obiegowy pieniądz, stawały się bezużyteczne. Zostały one wymienione w 1924 roku na złote, zaś złotemu przypisano wartość 0,290322 grama czystego złota. Sama nazwa waluty i jego złoty parytet, równy frankowi złotemu (szwajcarskiemu) budziły zaufanie. Na wszelki wypadek wyemitowano również monety srebrne, co było namiastką kruszcowego blasku. Co prawda, w 1925 roku wybito też trochę monet złotych, ale nie weszły one do obiegu.

Trudności gospodarcze, które wystąpiły po reformie walutowej 1924 roku, spowodowały zmianę ambitnego parytetu. Od jesieni 1927 roku, respektując rynkowe realia, obniżono wartość złotego do 0,1687914 grama czystego złota, czyli o 42%. Związek złotego ze złotem miał ciągle duże znaczenie psychologiczne. Doskonale rozumiał to Bank Polski, emitujący złote, gdy pisał w swym sprawozdaniu rocznym za rok 1929: „Misją złota w Banku Emisyjnym jest przede wszystkim wpajać i utrzymywać w społeczeństwie przekonanie, że pieniądz narodowy jest dobry, że można i należy w niego wierzyć".

Złoto, stanowiące pokrycie części obiegu pieniężnego, było więc gromadzone w bankowych skarbcach. Na co dzień oko użytkownika mógł cieszyć srebrny blask monet.W 1924 roku, gdy złoty wchodził do obiegu, przyjęto, że jego odpowiednikiem jest 3,75 grama czystego srebra.W 1927 roku, gdy obniżano złoty parytet, obniżono również zawartość srebra do 2,7 grama czystego srebra na 1 złotego. W końcu w 1932 roku raz jeszcze dokonano zmniejszenia ilości srebra przypadającego na 1 złotego do 1,65 grama czystego srebra. Zatem w ciągu ośmiu lat moneta srebrna straciła 56% swojej kruszcowej zawartości. Również siła nabywcza monety - zważywszy na niespokojne czasy, w których gospodarka polska przeżywała różne fazy rozwoju - ulegała dramatycznym zmianom. Oto w 1924 roku za 1 ówczesnego złotego można było kupić to, co dzisiaj kosztuje około 5 złotych. Potem była kolejna inflacja. Ceny rosły i w 1928 roku siła nabywcza 1 złotego obniżyła się, licząc w dzisiejszych złotych, do około 3,50 zł. Od 1929 roku, w okresie wielkiego kryzysu, spadała produkcja, konsumpcja i inwestycje. Doszło do głębokiej deflacji. Ceny spadały; nawet o kilkadziesiąt procent. Najbardziej dramatyczny był pod tym względem rok 1933, ale spadek cen trwał jeszcze dłużej, aż do roku 1936. Wówczas 1 ówczesny złoty miał siłę nabywczą równą w dzisiejszych złotych 7,50 zł. Do wybuchu drugiej wojny światowej zmiany cen nie były już duże. Niska, następna inflacja sprowadziła siłę nabywczą 1 złotego do około 7 obecnych złotych. Funkcjonowanie złotego od 1924 roku do 1939 roku to niezwykle pasjonujący temat, zwłaszcza dla kolejnych pokoleń ekonomistów. Pozwala poznać dość skomplikowane, wzajemne zależności między gospodarką i pieniądzem oraz wyciągnąć wnioski, bardzo praktyczne także z dzisiejszej (i przyszłej) perspektywy ekonomicznej.

Wydaje się, że ten szczególny okres w dziejach złotego cieszy się już niemałą popularnością wśród coraz liczniejszych kolekcjonerów. Dość ciekawy zbiór tworzą monety srebrne - 43 obiegowe i 45 okolicznościowych. Jedną z bardziej interesujących monet jest przypomniana teraz moneta według projektu Antoniego Madeyskiego (nagrodzonego w konkursie jeszcze w 1925 roku) z wizerunkiem profilu głowy kobiety, w chuście i z wieńcem, umiejscowionym na tle kłosów ułożonych promieniście. Monetę tę, o nominale 10 złotych i zawartości 16,5 grama czystego srebra, wybito w ilości 12,5 mln sztuk. Początkowo, w 1932 roku, w mennicy londyńskiej wyprodukowano 6 mln sztuk (wówczas gdy w krótkim terminie trzeba było zapewnić odpowiednią ilość określonych monet w obiegu, zlecanie produkcji mennicom zagranicznym było często praktykowane). Natomiast reszta nakładu powstała już w mennicy warszawskiej, z czego 3,1 mln sztuk także w 1932 roku, zaś 3,4 mln sztuk w roku następnym. Moneta miała dużą siłę nabywczą. W 1932 roku stanowiła równowartość dzisiejszych 54 zł. Potem, wskutek pogłębiającej się deflacji, zdolność nabywcza dziesięciozłotówki rosła, dochodząc do 75 obecnych złotych w 1936 roku. Moneta pozostawała w obiegu do wybuchu drugiej wojny światowej.

dr Grzegorz Wójtowicz
Narodowy Bank Polski