Tematyka monet

Polska Reprezentacja Olimpijska - Vancouver 2010

W dniach 12-28 lutego 2010 roku kanadyjskie miasto Vancouver, sąsiadujące z nim Richmond oraz oddalone o nieco ponad 100 km Whistler gościć będą uczestników już XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Po raz pierwszy w historii ceremonie otwarcia i zamknięcia igrzysk odbędą się pod dachem. Z trybun okazałego stadionu BC Place w centrum stolicy Kolumbii Brytyjskiej będzie je oglądać blisko 60 tysięcy widzów. Organizatorzy liczą, że publiczność dopisze także na zaplanowanych na kolejne późne wieczory ceremoniach wręczania medali, które będą odbywać się nie tylko na stadionie, ale również na specjalnym placu w centrum Whistler. W oprawie scenograficznej uroczystości - podobnie jak podczas samych zawodów - na pewno nie zabraknie wywodzącej się z kanadyjskich legend trójki sympatycznych zwierzaków - Sumi, Migi i Quatchi - oficjalnych maskotek tych igrzysk. Wszechobecne będzie też wyłonione w wielkim konkursie logo imprezy, wzorowane na tradycyjnej kamiennej rzeźbie Inukshuk (zdaniem wielu - przypomina ona sylwetkę hokeisty).

Historia zimowych igrzysk olimpijskich jest tylko nieznacznie krótsza niż dzieje nowożytnych igrzysk letnich. Po raz pierwszy rozegrano je na przełomie stycznia i lutego 1924 roku we francuskim Chamonix, w ramach Tygodnia Sportów Zimowych, dopiero rok później uznanego za I Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Na jego starcie - wśród 16 ekip narodowych - stanęła także reprezentacja Polski. Skromna - tylko 9-osobowa - niewiele osiągnęła. Na kolejnych zimowych igrzyskach było podobnie. Nawet kiedy wystawialiśmy liczniejsze reprezentacje, które miały w składzie cenionych w świecie zawodników, sporo brakowało, aby Polacy zdobyli upragnione miejsce na podium. Tak było aż do igrzysk w 1956 roku, kiedy to Franciszek Gąsienica- Groń w Cortina d?Ampezzo wywalczył w kombinacji norweskiej brązowy medal - historyczny, dla naszych barw pierwszy i - jak się potem okazało - wciąż jeden z nielicznych. Cztery lata później, w Squaw Valley, dorobek Biało-Czerwonych powiększył się o dwa medale zdobyte przez nasze panczenistki - po srebro sięgnęła Elwira Seroczyńska, a po brąz - Helena Pilejczyk. Po dwunastu kolejnych latach nastrój rodakom poprawił niespodziewany sukces Wojciecha Fortuny na skoczni w Sapporo. To była sensacja! Niestety od tego czasu wciąż nie możemy doczekać się drugiego polskiego złota z igrzysk zimowych. Reprezentanci Polski wywalczyli za to inne olimpijskie krążki. Najpierw w Salt Lake City (2002) srebro i brąz w wielkim stylu zdobył Adam Małysz, a już na następnych igrzyskach - w Turynie (2006) Tomasz Sikora sięgnął po srebrny medal w biathlonowym biegu na 15 km ze startu wspólnego, a Justyna Kowalczyk otrzymała brązowy medal za trzecie miejsce w biegu narciarskim na 30 km techniką dowolną. W ciągu zaledwie dwóch olimpiad nasze medalowe konto zdołało się podwoić!

Teraz komentatorzy i kibice właśnie w medalistach z Salt Lake i Turynu upatrują pretendentów do medali w Kanadzie. Takie oczekiwania uzasadnione są wynikami polskich sportowców w poprzednim, przedolimpijskim sezonie. Imponowała zwłaszcza Justyna Kowalczyk, która w kolejnych zawodach o punkty Pucharu Świata stawała na podium, a ostatecznie sięgnęła po to właśnie trofeum. Stała się także największą gwiazdą mistrzostw świata w Libercu - wywalczyła tam trzy medale: dwa złote (w biegu łączonym 7,5 + 7,5 km oraz na 30 km techniką dowolną) i brązowy (10 km techniką klasyczną). Także bieżący sezon polska biegaczka narciarska rozpoczęła obiecująco, a sposób, w jaki zwycięża, budzi powszechny zachwyt. Teraz wszyscy ciekawi są jej występu olimpijskiego, zwłaszcza że Polka wypróbowała już trasy w Whistler na zawodach pucharowych rok wcześniej. Wygrała (7,5 + 7,5 km), choć przyznała potem, że miejscowa arena biegowa jest? zbyt łatwa. Rekonesans w Whistler przeprowadził także Tomasz Sikora - nasz biathlonista zajął tam jedenaste i piętnaste miejsce podczas zawodów pucharowych. Warto podkreślić, że są to miejsca w czołówce, a sezon przedolimpijski nasz reprezentant ukończył na drugim miejscu w klasyfikacji Pucharu Świata. Natomiast skocznię w Whistler poznał już Adam Małysz (na rok przed igrzyskami zajął ósme i czwarte miejsce), więc na igrzyskach możemy się spodziewać również dobrych wyników.

Wspomnieliśmy o najbardziej znanych polskich sportowcach - nadziejach naszej olimpijskiej reprezentacji. Oczekujemy także udanych startów pozostałych zawodników - w Vancouver wystawimy wszak ekipę liczącą kilkadziesiąt osób, w której będą narciarki, skoczkowie, nie zabraknie snowboardzistów oraz łyżwiarzy - szybkich (oby - najszybszych) i figurowych. Walka o miejsca w reprezentacji, wymagająca wypełnienia krajowych norm wynikowych (bardziej surowych niż kryteria międzynarodowe), toczyła się niemal do czasu wyjazdu Biało-Czerwonych za ocean. Światową potęgą w sportach zimowych nie byliśmy i wciąż nie jesteśmy - mamy jednak prawo liczyć na ambitną walkę polskich zawodników, na bicie przez nich rekordów krajowych i życiowych, na postawę godną naszych reprezentantów. Kibice w kraju - mimo być może nieprzespanych nocy - na pewno będą trzymać kciuki!

Henryk Urbaś
Polski Komitet Olimpijski